Zbierałam się dość długo do tego wpisu, bo wydawało mi się, że to taka nadmiernie dydaktyczna historia, ale przypadkowo w sieci natrafiłam na następujący „kwiatek”:
„Zanim wynaleziono krem (…), kremy można było kupić tylko w aptekach i to wyłącznie na zamówienie. Były to bardzo nietrwałe emulsje, które szybko ulegały rozwarstwieniu.”
No i oczywiście się wściekłam.
Markę litościwie pomijam. Rozumiem, że marketing i PR potrzebują fajnych historii, ale gdzieś są, albo przynajmniej powinny być, granice upraszczania.
Po pierwsze w okresie w którym dokonano wzmiankowanego powyżej wynalazku, poza aptekami i raczkującym przemysłem kosmetycznym (we współczesnym rozumieniu tego terminu) istniało jeszcze jedno źródło dostępu do kosmetyków – drogerie. Drogeria to nie był - tak jak dzisiaj – tylko sklep z kosmetykami, to było również miejsce w którym wytwarzano kosmetyki na niewielką skalę i w którym można było zamówić określony typ kosmetyku (podobnie jak w aptece). Receptariusz dla drogistów z roku poprzedzającego rok wyżej opisanego wynalazku, podaje kilkanaście różnych bazowych receptur kremów pielęgnacyjnych.
Po drugie, były to receptury stabilnych emulsji. Gęstych, mniej lub bardziej tłustych, według dzisiejszych kryteriów paskudnych sensorycznie, ale stabilnych emulsji. Emulsji o tak na ogół niskiej aktywności wody, że nie wymagały konserwowania. Emulsji, z których część nie „wytrzymałaby” wprowadzenia współczesnych substancji czynnych, ale „wytrzymywała” warunki normalnego stosowania.
Podręczniki i receptariusze dla drogistów podawały setki receptur prostych (z dzisiejszego punktu widzenia) kosmetyków (mowa o latach 1900-1939). Podobnie proste były ówczesne kosmetyki produkowane na skalę przemysłową, trafiające do nielicznych sklepów firmowych i do … drogerii. Receptariusze ówczesne podają zresztą również przepisy na to jak zrobić podróbkę kosmetyku (lub wyrobu chemii gospodarczej) produkowanego przemysłowo lub jak obejść patent (np. stosując zamienniki surowców). Dlatego - według mnie – jest praktycznie niemożliwe ustalenie kto pierwszy wpadł na pomysł zastosowania jakiegoś rozwiązania w dziedzinie receptur kosmetycznych w tym okresie. Można ustalić kto pierwszy opatentował, zastrzegł znak towarowy, bądź kiedy wprowadził produkt na rynek pod własną marką.
Taka sytuacja rynkowa pociągała oczywiście za sobą dalsze konsekwencje – walkę powstającego przemysłu z naśladownictwami i ewidentnymi podróbkami, wzrost znaczenia ochrony własności intelektualnej, ale też walkę lokalnych środowisk drogistowskich z „nowym” wkraczającym na ich teren, często w postaci spółek opartych na obcym kapitale. Ale to już zupełnie inna historia.
About pharmacies, drugstores and the industry.
I was about quite long to publish this entry because it seemed to me, that it so excessively teaching history, but by chance in the web I came across to the following:
“Before (…) cream was found, it was possible to buy creams only in pharmacies and what's more exclusively for the order. They were very unstable emulsions which quickly broke down.”
And of course I got mad.
Mercifully I am omitting the brand. I understand that marketing and PR need hot stories but somewhere they are, or at least should be, borders of simplifying.
Firstly - in the period in which the mentioned above invention was made, outside pharmacies and the developing cosmetic industry (in contemporary meaning of this term) one more source of the access to cosmetics did exist - the druggist's (drugstores). Drugstore it wasn't - as this way as today - a shop with cosmetics, drugstores were also places in which cosmetics were produced at the low quantities and at which it was possible to order the determined type of cosmetic in (as similarly as in the pharmacies). Formulary for druggists from the year preceding the year of invention mentioned above, is giving a dozen or so different basic formulations for skin care emulsions.
Secondly, these were formulations for stable emulsions. Awfully thick, more or less oily, according to present-day criteria – unacceptable from the sensory point of view, but of stable emulsions. Of emulsion of such a low water activity that it didn't require preserving. Of emulsions, breaking off after introducing contemporary active substances, but stable in conditions of normal use.
Textbooks and formularies for druggists published hundreds of formulations for simple (from a present-day point of view) cosmetics (I’m talking about the 1900-1939 period). Similar-in-concept cosmetics were produced to the industrial scale, finding their way to few factory shops and to ... drugstores. Formularies as a matter of fact published also recipies how to do the fake industrial-scale-produced-cosmetic (or home care product) or how to omit the patent (e.g. applying substitutes of registered raw materials). Therefore - in my opinion - there is practically impossible to determine who first hit the idea of applying some solution in the field of cosmetic formulations in this period. It is only possible to establish who was the first patented the invention, registered a trademark, or released the product on the market under the own brand.
Such a market situation resulted of course in more distant consequences - the fight of the industry against copies and evident fakes, the increase in the significance of the intellectual property protection, but also the fight of local druggists circles against “the new” entering to their land, often in the form of the companies based on the foreign capital. But it is the completely different story…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz